Artykuły

Czy przedsiębiorczości można się nauczyć?
29.03.2013

Czy przedsiębiorczości można się nauczyć?

 

(prof. nadzw. dr hab. Krzysztof Safin)

 

Przedsiębiorczość rozumiana szeroko oznacza w zasadzie wszelki przejaw aktywności a nie tylko zdolność, chęć czy umiejętność zakładania przedsiębiorstw. Zwykle jednak przedsiębiorczość wiąże się z tym rodzajem aktywności, której efektem są nowe przedsięwzięcia gospodarcze. Traktowana jest ona jako korzystne zjawisko społeczne, dzięki któremu tworzy się miejsca pracy, nowe, często innowacyjne produkty, zwiększa postęp cywilizacyjny, itp. Takie postrzeganie każe zadać pytanie o to, czy każdy młody człowiek może stać się przedsiębiorcą i czy w każdych warunkach.

W dyskusji o źródła przedsiębiorczości wyłaniają się zwykle się dwa nurty. Zgodnie z pierwszym, przedsiębiorczość to cecha niektórych ludzi ujawniająca się w określonych warunkach zewnętrznych, zaś w myśl drugiego podejścia, czynnikiem decydującym jest edukacja, ćwiczenia praktyczna i ciągłe doskonalenie umiejętności a cechy wrodzone tylko w niewielkim stopniu determinują postawy przedsiębiorcze.

Spotkać można też podejście kompromisowe, uznające, że do prowadzenia biznesu, podobnie jak do uprawiania muzyki potrzebne są pewne predyspozycje, lecz podobnie jak nie trzeba mieć słuchu absolutnego, aby grać, tak nie trzeba być geniuszem biznesu, aby uruchomić i prowadzić przedsiębiorstwo. Peter Drucker twierdził, że przedsiębiorczość to głównie praca a tylko w niewielkim stopniu talent. Ta zasada oznacza w praktyce, że przedsiębiorczość nie jest zarezerwowana dla wybranych i a postawy przedsiębiorcze można wykształcić, niezbędne są jednak odpowiednie warunki.

Spośród różnych sposobów wspierania przedsiębiorczości automatycznie przyjmuje się, że najskuteczniejszym sposobem jest zasilenie finansowe. To przekonanie wzmacnia się barwnymi opisami z Doliny Krzemowej, gdzie wypracowane jeszcze w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku sposoby finansowania nowych przedsięwzięć spowodowały dynamiczny rozwój regionu i kraju. „Scott Mc Nealy, prezes San Microsystem, giganta zajmującego się projektowaniem superkomputerów, wspomina, jak (…) zaraz po studiach , razem z kolegami rzucili dobry pomysł firmie finansującej nowe przedsięwzięcia. Natychmiast dostali 250 tys. $. –Otworzyli nam rachunek bankowy na słowo honoru, wynajęliśmy biuro nie pokazując nie pokazując żadnych dokumentów- wspomina Mc Nealy. –Formalności zajęły kilka minut: mieli przygotowane formularze, wpisali nazwę naszej firmy i mogliśmy zacząć”[Magazyn Gazety Wyborczej z 12-13.06.1998].  Rzadko się jednak akcentuje ten fragment, który mówi o dobrym pomyśle. Na współczesnym rynku inwestycyjnym jest więcej pieniędzy niż dobrych pomysłów.  Wydaje się więc,  że to jest główna bariera rozwoju przedsiębiorczość nie tylko w Polsce, ale na świecie. W Polsce dodatkowym utrudnieniem są kwestie mentalne, polegające m.in. na traktowaniu zakładania własnego przedsiębiorstwa jako wariantu rezerwowego (gorszego) dla swojej kariery a nie jako wariantu równoległego (alternatywnego).  Przejawem tych postaw są wyniki badań prowadzonych wśród polskich studentów przez Millward Brown SMG/KRC [za www.rp.pl].W badaniach mierzących gotowość do założenia własnej firmy Polacy wypadają najlepiej w Europie – ponad połowa byłaby gotowa pójść na swoje. Z kolei badania firmy doradczej Kelly Services [za www.rp.pl ]wskazują, że ponad jedna trzecia przedstawicieli pokolenia 30 – 45-latków planuje założyć firmę, zaś w pokoleniu 20 – 30-latków, chęć sprawdzenia się w biznesie deklaruje prawie czterech na dziesięciu pytanych.

Jednakże tylko co szósty Polak twierdzi, że w ostatnich latach wykazał się jakąkolwiek przedsiębiorczością, nie tyle nawet prowadzeniem firmy, ile choćby kreatywnością w codziennym życiu.

Przełamywanie tego schematu, że łatwiej o przedsiębiorczości rozmawiać niż ją wcielać w życie, to ważne zadanie głównie systemu edukacji, lecz także mediów a nawet literatury pięknej czy literatury faktu.  Jak wynika z doświadczeń wielu krajów zadanie to zwłaszcza przez system kształcenia traktowane jest bardzo formalnie.

Jak wynika również z doświadczeń amerykańskich „(…) edukacyjne wysiłki nie przynoszą żadnych rezultatów. Mimo że zasoby przeznaczone do nauczania przedsiębiorczości zostały zwiększone, liczba nowo zakładanych firm spadła o jedną trzecią

(z utrzymującej się przez wiele lat średniej na poziomie 600 tys.).  W takiej sytuacji można nawet pokusić się o stwierdzenie, że edukacja w zakresie przedsiębiorczości nam szkodzi.” [Harvard Business Review Luty 2013]. Chociaż wymowę tych statystyk łagodzi fakt, że efekty inwestowania i zmian w systemie oświaty są odczuwalne w długim okresie, to główna tendencja jest niepokojąca.

Deklaracje młodych ludzi o chęci założenia własnych firm nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości (większość szuka pracy w koncernach), strumienie finansowe kierowane na założenie własnego biznesu zwykle nie dają trwałego rezultatu (kończą swój żywot w momencie upływu wymaganego terminu), zachęty dla transferu wiedzy nie przynoszą innowacji na oczekiwanym poziomie.

Jedną z prób podniesienia skuteczności nauczania przedsiębiorczości na różnych poziomach edukacji (tzn. sprawienia, aby młodzi ludzie chcieli zakładać firmy lub przynajmniej pokazania, że jest to równoprawna, alternatywna ścieżka kariery zawodowej) jest nadanie tej edukacji waloru praktyczności. Coraz większą popularnością cieszą się więc laboratoria przedsiębiorczości, firmy fantomowe itp. programy  „skonfigurowane w taki sposób, by sprzyjać pracy studentów nad nowymi firmami” [HBR, luty 2013]. Zapewniają one dostęp do porad doświadczonych i odnoszących sukcesy przedsiębiorców, możliwość finansowej weryfikacji przedsięwzięcia (przez przedstawicieli banków, funduszy inwestycyjnych), możliwość konsultacji u specjalistów marketingowych, specjalistów z zakresu zarządzania na wszystkich etapach rozwoju pomysłu biznesowego.

W programach tych chodzi o przełamywanie barier poprzez konfrontowanie pomysłów z realiami rynku, opanowanie obaw przed ryzykiem (w warunkach laboratoryjnych nie ponosi się konsekwencji), poszukiwanie i weryfikowanie pomysłów (zamiast rynku ocenią to praktycy), dokonywanie rzeczywistych rachunków opłacalności ocenianych przez rzeczywistych bankowców (księgowych).  Z  niektórych spośród tych pomysłów  powstaną rzeczywiste biznesy, inne pozwolą na nabranie pewności, jeszcze inne będą jedynie pogłębioną lekcją samodzielnego myślenia. Ten model edukacji nie jest tani i wymaga zaangażowania wielu osób. Jego efektywność jest jednak zdecydowanie wyższa niż modelu tradycyjnego, w którym głównymi aktorami są nauczyciele z reguły stroniący od ryzyka, nie mający doświadczenia biznesowego, ograniczani formalnymi wymogami procesu kształcenia.

« powrót

Projekt współfinansowany przez Unię Europejską w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.
Copyright © 2012 SPINQBATOR ZDOLNEGO ŚLĄSKA
strony internetowe Wałbrzych HM sp. z o.o. www.hm.pl | hosting www.hb.pl